“W życiu piękne są tylko chwile” – wywiad z Januszem Kudybą.

Janusz Kudyba pożegnał się z funkcją trenera Baryczy Sułów, ale jak sam przyznaje – zaskoczenia nie było. Przed doświadczonym szkoleniowcem postawiono ultimatum, zespół przegrał, a obie strony rozstały się w zgodzie.

Porozmawialiśmy z trenerem Kudybą o kulisach odejścia z Baryczy, planach na przyszłość, zreorganizowanej IV lidze i skrywających się w niej talentach. Były szkoleniowiec między innymi Górnika Polkowice czy Miedzi Legnica zapewnia, że zostanie przy futbolu, choć na wyjaśnienie jego roli w lokalnej piłce musimy jeszcze poczekać.

Przed kilkoma dniami pożegnał się Pan z Baryczą Sułów. Zaskoczenie czy wiedział Pan, że porażka w Woliborzu poskutkuje takimi konsekwencjami?
– W tygodniu poprzedzającym mecz ze Słowianinem dostałem od prezesa klubu informację, że jeśli przegramy, to się rozstaniemy. Tak się stało, więc zaskoczenia nie było.  

Zdążył Pan zdiagnozować problem Baryczy? Po udanym początku zespół zanotował mocny regres. Biorąc pod uwagę 6 ostatnich kolejek, zajmowaliście dopiero 13 miejsce.
Tak, jednak na cztery kolejki przed końcem rundy jesiennej byliśmy na pierwszym miejscu i straciliśmy punkty w Węglińcu. W meczu z Łużycami byliśmy lepsi, nie uznano nam dwóch, moim zdaniem prawidłowych bramek. Później było starcie z Miedzią, gdzie ostatnie 40 minut musieliśmy grać w dziewięciu, po dwóch czerwonych kartkach. W dodatku rywale mieli w składzie zawodników z I ligi, ale takie jest ich prawo i przegraliśmy 1:0. Do Woliborza jechaliśmy osłabieni tymi kartkami, kontuzjami, a do mediów przedostawały się informacje, że w przypadku porażki trener straci prace. Nie było to dobre ani dla klubu, ani przede wszystkim dla zespołu, który miał przed sobą ważny mecz. Każdy zespół gdzieś po drodze tracił punkty, a u nas przypadło to właśnie na ostatnią część rundy, gdzie borykaliśmy się z problemami. Sebastian Jasiński złamał nogę, Piotrek Grzelczak w Woliborzu grał ze złamaną ręką, do tego doszły choroby i kadra nam mocno podupadła. To właśnie tu bym szukał źródła naszych problemów .

Sześć słabszych występów nie może jednak przekreślać owoców pańskiej pracy. Jak teraz, już na chłodno ocenia Pan ostatnie 12 miesięcy?
Nie mogę powiedzieć złego słowa, bo trafiłem do świetnego środowiska. Przychodząc do klubu Barycz zajmowała trzynaste miejsce, nie wyglądało to najlepiej, ale od stycznia zaczęliśmy pracę i mimo reorganizacji utrzymaliśmy IV ligę. Oczywiście dopisało nam szczęście, bo wycofał się Apis Jędrzychowice, ale jestem zdania, że sportowo zasłużyliśmy by zostać w lidze. W tym sezonie wszystko szło po naszej myśli. Początek niezły, choć trochę wycofany, później nastąpiła eksplozja, gdzie kreowaliśmy masę sytuacji i strzelaliśmy dużo goli, aż wreszcie na koniec ta delikatna zadyszka. Współpracę z działaczami Baryczy, z prezesem Jackiem Tarczyńskim będę wspominał bardzo dobrze. Działaliśmy dla dobra klubu przez rok i uważam, że ten rok nie był stracony. Ani dla mnie, ani dla Baryczy. Podaliśmy sobie rękę, pożegnaliśmy się w sposób cywilizowany, a ja zawsze będę z uśmiechem wracał do tego okresu.

W piłce widział Pan chyba wszystko. Proszę powiedzieć jak ocenia Pan jakość rozgrywek i czy ta zreformowana IV liga potrafiła zaskoczyć tak doświadczonego gracza jak Janusz Kudyba?
– Poziom zdecydowanie poszedł do góry. Zanim trafiłem do Baryczy odpoczywałem od trenerki, pracowałem przy piłce w innych rolach i patrzyłem na to niejako z boku. Większa jakość wynika w dużej mierze z tego, że pojawiło się wielu zawodników o uznanych nazwiskach, ale są też zespoły, które mają trenerów z pomysłem. Nawet w tych meczach z Bolesławcem czy Księginicami, gdzie zdobywaliśmy dwucyfrową liczbę goli rywale próbowali grać w piłkę. Nie było autobusu w bramce, tylko realizacja ofensywnej wizji trenera i to też pomaga w rozwoju, bo młodzi zawodnicy więcej zyskują jeśli próbują grać, a nie w tym graniu przeszkadzać.

A poziom sędziowania? Do niego miał Pan trochę zastrzeżeń.
– Jeśli chodzi o rundę wiosenną, to nie było się do czego przyczepić. Owszem, sędziowie popełniali pomniejsze błędy, ale jestem w piłce wiele lat i one są wpisane w tą dyscyplinę. Zastrzeżenia miałem do spotkania z Miedzią Legnica, gdzie obejrzeliśmy dwie czerwone kartki. W tych sytuacjach sędzia mógł rozwiązać problem inaczej, a skończyło się tak, że graliśmy w dziewięciu i po końcowym gwizdku jeszcze ja dostałem swoją pierwszą czerwoną kartkę jako trener. Prowadziłem Barycz w ponad czterdziestu meczach, generalnie sędziowanie nie było złe i takie pojedyncze momenty nie zmieniły mojego postrzegania.

W ostatnich dniach pańskie nazwisko pojawiało się w mediach również przy okazji zmian w sztabie kadry Region’s Cup. Widział Pan w IV lidze potencjalnych następców Arka Piecha albo zawodników którzy mogą zaistnieć w Ekstraklasie?
– Z pewnością! Nazwiskami nie będę operował, bo tych chłopaków jest naprawdę wielu, ale po każdym meczu notowałem ciekawych graczy. Nie zawsze takich nastoletnich, ponieważ są też interesujący zawodnicy w wieku 24- 25 lat, którzy prezentują wysoką formę. Na przykładzie Baryczy mogę powiedzieć, że młodzież ma doskonałą okazję do rozwoju przy doświadczonych graczach. W Sułowie był Jakub Smektała, doszedł Dominik Budzyński, Piotrek Grzelczak i wszyscy mogli być stawiani za wzór pracy. Zarówno w treningu jak i pod względem zachowania w szatni. Taki Grzelczak rozegrał ponad 200 spotkań w Ekstraklasie, zdobył bramkę w meczu towarzyskim z Barceloną, a teraz chce przekazywać swoje doświadczenie młodszym. Jeśli będą w stanie nauczyć się takiego podejścia, zaangażowania, mentalności, to z pewnością mogą zajść wysoko.

Gdzie wiosną będziemy częściej widzieć Janusza Kudybe? Na antenach Polsatu czy na ławce trenerskie?
– Ze względu na pracę w Baryczy komentowałem tylko jeden mecz w miesiącu, co w żaden sposób ze sobą nie kolidowało. Nadal będę to robił, jednak jeszcze nie wiem w jakim wymiarze, bo nawet w klubie czwartoligowym jest masa obowiązków i komentowanie sześciu czy siedmiu spotkań w miesiącu nie wchodzi w grę. Zobaczymy, co przyniesie czas. Teraz mamy okres odpoczynku, podsumowań, analiz i pewnie też zmian, dlatego moja przyszłość wyklaruje się za kilka tygodni.

Ale udział w konferencji szkoleniowej w Szklarskiej Porębie oznacza, że nie planuje Pan kolejnej przerwy od trenerki.
– Ja piłkę kocham, jestem pasjonatem piłki. Jak śpiewał zespół Dżem ‘w życiu piękne są tylko chwile’ i chociaż często pojawiają się w nim gorsze momenty, jakieś gorzkie żale, to uważam się za człowieka futbolu i na pewno przy piłce zostanę!

Dziękuję za rozmowę

p4p football

redakcja@p4p.football
Subscribe
Notify of
guest
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments

Inni kibice interesują się

Redaktor Dawid poleca

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x