W Lipie nie składają broni

Zimą LZS Lipa chylił się ku upadkowi i wiele osób myślało, że w klubie zgaszą światło. Finalnie oddolna inicjatywa wieloletnich zawodników podniosła futbol w Lipie z kolan i chociaż do utrzymania ciągle bardzo daleko – to przynajmniej widać światełko w tunelu.

O klubie z gminy Bolków jesienią się raczej nie pisało, bo co pisać o klubie, który ledwie przędzie i przegrywa mecz za meczem? Głośniej zrobiło się pod koniec roku, gdy zawodnicy LZS-u… dowiedzieli się z mediów, że zostali bez trenera. Cała ta sytuacja miała miejsce niedługo przed drugim zebraniem, które miało zadecydować o losach klubu.

Na pierwszym nie znalazł się nikt chętny do zarządzania, natomiast doszedł jeszcze problem trenowania i Lipa stała nad przepaścią.

Po namowach kolegów oraz przemyśleniach postanowiłem, że pomogę chłopakom i postaram się stworzyć z nimi coś fajnego. Tym bardziej, że ten klub budowali nasi rodzice, dziadkowie i jest to chyba jedyna weekendowa rozrywka w Lipie. Kiedyś prezesem był mój dziadek, a babcia mu pomagała i chyba też z sentymentu nie chciałem żeby to upadło – mówi Szymon Korybski, który stanął na czele nowej ekipy.

Pierwszym zadaniem dla nowego zarządu było znalezienie trenera, a nie jest to zadanie łatwe, zwłaszcza, że jesienią w Lipie niespecjalnie było z kim te treningi prowadzić.

Ostatecznie losy zespołu powierzono Grzegorzowi Siemaszko, czyli człowiekowi stąd. Chociaż nie miał dużego doświadczenia, to nosi klub w sercu, a przede wszystkim na fundamencie z takich ludzi budowany jest teraz LZS.

Grzesiu jest tutaj od czasów moich dziadków. Zaczynał przygodę grając w Lipie z moją rodziną, więc ma trochę tego stażu i doskonale znać klub – dodaje Korybski.

Najbardziej palący problem zażegnano, choć pozostawał drugi – braku zawodników. Finalnie w Lipie nie było jakiejś wielkiej ofensywy transferowej, bo tak na dobrą sprawę do klubu dołączyli Robert Cichoń, Kamil Kuźnia, Patryk Lidtke i Paweł Korniak, a po kontuzji wróci Rafał Mynarski, czyli kolejny ze starej gwardii, pamiętającej lepsze czasy futbolu w Lipie.

Kadra od jesieni zmieniła się nieznacznie, ale podejście już tak – krótko kwituje rewolucje Grzegorz Siemaszko.

Mimo dużego zapału wszystkie planowane transfery nie doszły do skutku, chociaż nie one okazały się gamechangerem w przypadku klubu. Największą wartością było przekonanie ludzi, że ta odbudowa ma sens, bo na treningach zaczęli się pojawiać od dawna niewidziani zawodnicy.

A jak mówi nam prezes, w zajęciach bierze udział blisko dwudziestu graczy i wszyscy są zaangażowani w życie klubu. Ale nie tylko o zawodnikach można tak powiedzieć, bo wiele osób poszukiwało sponsorów, a rodzice grup młodzieżowych zrobili zbiórkę, z której sfinansowano zakup strojów oraz dresów dla piłkarskiego narybku.

Obecni zawodnicy uwierzyli, że możemy razem stworzyć coś fajnego i zaczęli się angażować, przykładać dzięki czemu widać zmiany. Pomału przywracamy atmosferę i budujemy fajną drużynę, która chce grać w piłkę i cieszyć się z tej gry. Ożywiłem trochę media społecznościowe, wprowadzamy do sprzedaży bluzy oraz gadżety dla kibiców i staramy się ściągać na mecze jak najwięcej ludzi. A by ich zachęcić do przyjścia na stadion, dajemy możliwość skorzystania z wielu atrakcji. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej, bo mam kilka pomysłów, ale na ich realizację potrzeba czasu, no i przede wszystkim funduszy – dodaje prezes LZS-u Lipa.

Wszystkim w klubie przyświeca jeden cel – utrzymanie w A-klasie. Jeszcze kilka tygodni temu można było się zastanawiać czy Lipa ma na to szanse, ale udany start dał drużynie wiatr w żagle. Mówią nam, że prawdziwe oblicze ‘Lipuni’ – jak miejscowi nazywają zespół – zobaczymy dopiero w przyszłym sezonie.

W głosie trenera Siemaszki słychać optymizm, ale trudno by było inaczej. Zawodnicy trenują, frekwencja jest wysika, a ławka rezerwowych na ogół całkiem długa. Do pełni szczęścia brakuje tylko kilku punktów więcej, bo chociaż wiosną udało się ich zdobyć sześć, to apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Przegrane były jednym golem, w dodatku w meczach, w których prowadziliśmy. Wynikało to po części indywidualnych, a te pewnie z braku sił. Ale mamy sześć punktów i idziemy w dobrym kierunku. Wierzę w drużynę, chociaż wiem, że stać ją na jeszcze więcej. Trzeba zbierać punkty wszędzie gdzie się da, bo trzecie miejsce od końca na pewno nie daje nam pewnego utrzymania. Strata jest do odrobienia. Znam tą drużynę, ogromnie w nią wierzę i ostatni mecz z Wilkami Różana pokazał, że jest potencjał, są możliwości by coś zbudować – mówi trener.

Teraz Lipa będzie miała okazję udowodnić ten potencjał, chociaż szykuje jej się bardzo trudna przeprawa. Podopieczni Grzegorza Siemaszki wracają na swój teren, gdzie przyjdzie im zmierzyć się z Wilkowianką Wilków. Goście są wyżej notowani i podrażnieni ubiegłotygodniową porażką w derbach, lecz Siemaszko przyznaje, że Wilki Różana również były wyraźnym faworytem, a skończyło się 3:0 dla jego zespołu.

Z Różaną byliśmy wskazywani na pożarcie, tymczasem zawodnicy pokazali się nawet nie z dobrej, a bardzo dobrej strony. Chwalili nas nawet przeciwnicy i taki mecz jeszcze bardziej pozwoli uwierzyć w siebie. Wilkowianka od kilku lat pracuje na miano czołowej drużyny ligi, więc trzeba będzie uważać. Ale jeśli włożymy odpowiednio dużo wysiłku, to możemy osiągnąć korzystny wynik.

LZS Lipa – Wilkowianka Wilków
niedziela, 21.04
godzina 14:00

p4p football

redakcja@p4p.football
Subscribe
Notify of
guest
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments

Inni kibice interesują się

Redaktor Dawid poleca

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x