Barycz Sułów nie po raz pierwszy w tym sezonie komplikuje sobie życie. Po remisie w Węglińcu straciła pozycję lidera, jednak słowa uznania należą się Łużycom, całą drugą połowę grającym w ‘10’!
Taki rezultat byłby zaskoczeniem nawet gdyby oba zespoły kończyły w komplecie, bo przy pełnym uznaniu dla wyczynów Łużyc – to goście byli liderem i mieli w swoich szeregach odpowiednią jakość by celować w zwycięstwo.
Do przerwy gole jednak nie padły, a kluczowym wydarzeniem tej części gry należy uznać żółtą kartkę dla Kacpra Hałdasia. Niestety, dla ważnego elementu w układance trenera Kanasa było to drugie takie napomnienie i jeszcze przed przerwą udał się pod prysznic.
Wszyscy byli ciekawi, co czeka nas po przerwie, bo mogło się wydawać, że Łużyce są w opałach. Nic bardziej mylnego. Jacek Kanas rozegrał tą partię popisowo i jego podopieczni skutecznie rozbijali ataki rywala, samemu odpowiadając kontrami.
Oczywiście Barycz przeważała, lecz z każdej opresji gospodarze wychodzili obronną ręką. Raz dobrze po strzale Grzelczaka interweniował Gąsiorowski, innym razem snajper główkował w słupek.
Kwadrans przed końcem zapachniało sensacją, bo Łużyce dobrze rozegrały rzut wolny i środkowy obrońca Damian Pulikowski niczym rasowy snajper zdobył gola.
Radość z prowadzenia trwała ledwie trzy minuty. Barycz zamknęła miejscowych, piłka wreszcie trafiła do Bohdanowicza, ten płasko zacentrował do Piotra Grzelczaka, a napastnik uderzył między nogami obrońcy i Gąsiorowski dał się zaskoczyć.
Ten gol ustalił wynik meczu, co oznacza sporą sensację. Sensację głównie dlatego, że Barycz przez blisko godzinę grała w przewadze, a od punktów w Węglińcu mogła zależeć pozycja lidera. I niestety dla kibiców z Sułowa zależała, bo na pierwsze miejsce wskoczył Słowianin Wolibórz.
Łużyce Lubań – Barycz Sułów 1:1 (0:0)
Pulikowski 75’ – Grzelczak 78’
czerwona kartka: Hałdaś (Łużyce) – 40’ (za dwie żółte)
