‘Najważniejszy jest wynik zespołu. Bramki to tylko dodatek’.

Jeśli wiosną Łużyce Lubań strzelają gola, można być niemal pewnym, że na listę strzelców wpisał się Kamil Kurianowicz. Napastnik zdobył w tym roku osiem bramek w meczach o punkty, dziewiątą dołożył w meczu ze Śląskim ZPN i wskoczył już na trzecie miejsce wśród IV- ligowych strzelców, ale jak sam mówi – nie wyznaczał i nie wyznacza przed sobą żadnych celów.

Dziś ogłoszono powołania na finałowy mecz z Opolskim ZPN i Ty oczywiście jesteś wśród powołanych. Po ostatnim golu w półfinale chyba nie mogło być inaczej?
– Bardzo się cieszę z powołania i mam nadzieje, że w finale również uda się trafić do siatki rywala!

A jak ocenisz sam mecz ze Śląskim ZPN-em?
– Był trudny. Wiedzieliśmy, że to zespół dobry fizycznie, który się przed nami nie położy i nie odpuści. O naszym zwycięstwie zadecydowała udana końcówka. Udało nam się wyrównać i poszliśmy za ciosem, pieczętując ten awans w samej końcówce.

Zanim w sobotę dałeś kolejne dwa argumenty żeby znaleźć się w kadrze, doszło do dość kuriozalnej sytuacji.
– Tak, doszło do nieporozumienia, ponieważ dostaliśmy informację, że Środa Śląska zagra w czerwonych strojach, a okazało się, że koszulki mieli czarne. Niestety, my mieliśmy tylko jeden komplet strojów, bo domowe mecze gramy w Węglińcu i trzeba było poczekać aż z Lubania zostanie  nam przywieziony drugi komplet. Przez to mecz opóźnił się o godzinę.

Odległość dzieląca Lubań i Węgliniec jest uciążliwa, ale Tobie to chyba nie przeszkadza, bo w tutejszych Orlikach stawiałeś pierwsze kroki.
– Dla mnie odległość nie jest uciążliwa, ponieważ w swojej przygodzie z piłką grałem w klubach, do których miałem dużo więcej kilometrów. Jestem zadowolony z gry w Węglińcu, znam to boisko bardzo dobrze i także pochodzę z tej miejscowości.

To teraz zdradź nam tajemnice Twoich zimowych przygotowań. Po niezłej rundzie jesiennej, w rewanżowej strzelasz dużo więcej i to w sumie żadna nowość, bo identycznie było rok temu w Karkonoszach.
– W rundzie jesiennej zmagałem się z kontuzją, która mnie wykluczyła na kilka meczów. Tak samo było w Karkonoszach, gdzie tydzień przed ligą skręciłem kostkę , więc myślę, że to nie tajemnica, a po prostu kwestia zdrowia. Miało ono wpływ na moje przygotowanie i na lepszą rundę wiosenną.

Wtedy wiosną strzeliłeś piętnaście goli. To nie wystarczyło by wrócić z Karkonoszami do III ligi?
– Widocznie nie wystarczyło, ale to już pytanie do zarządu Karkonoszy.

Tam chyba o gole było dużo łatwiej, bo Łużyce w tym roku mocno zawodzą. Skąd ta obniżka formy?
– Na pewno miałem więcej klarownych sytuacji, ale też były dwie grupy IV ligi. Teraz je złączono i poziom jest zdecydowanie wyższy. Co do obniżki formy, myślę, że jest spowodowana odejściem trzech czołowych zawodników oraz kontuzją Dominika Suskiego. Miał być wzmocnieniem, jednak doznał kontuzji kolana i nie zobaczymy go na boisku do końca sezonu. Wierzę, że mimo tych problemów stać nas na seryjne wygrywanie tak jak to było jesienią.

A przed wami ważny okres. W maju mogą się ważyć losy utrzymania.
– Jestem pewien, że się utrzymamy i po wygranej z Polonią Środa Śląska pójdziemy za ciosem!

Ty masz jeszcze jedną misję – z reprezentacją Dolnego Śląska, gdzie zagościłeś po raz pierwszy. Co dla Ciebie znaczyło to powołanie?
– Jestem w tej kadrze pierwszy raz. Dwa lata temu grałem w Niemczech, więc nie mogłem być brany pod uwagę. Bardzo się ucieszyłem z powołania, bo to wyróżnienie i nagroda za dobre występy w klubie. Dolnośląski Związek Piłki Nożnej podchodzi do tego bardzo poważnie i to widać od pierwszej konsultacji, która odbywała się w styczniu w Lubinie.

I o te Niemcy chciałem Cię spytać. Jak wygląda piłka za zachodnią granicą?
– Duże wrażenie robiły na mnie obiekty treningowe. Imponowały mi tamte murawy, bo mimo, że grałem w VI lidze, to właściwie w każdym mieście graliśmy na dywanie. A sam poziom też nie odbiegał od tego, co widzimy w IV lidze.

A organizacja? Finanse?
– Organizacja była na wysokim poziomie i gdy nie było obostrzeń związanych z koronawirusem, to na wielu meczach mieliśmy świetną frekwencję , a na trybunach panował przysłowiowy festyn. Myślę, że można zarobić więcej, ale w polskich klubach też są przypadki, w których zawodnicy żyją tylko z piłki.

Wróćmy na nasze podwórko. Brakuje Ci jednego gola do najlepszego sezonu w IV lidze. Zakładałeś aż tak dobry wynik?
– W Łużycach większość meczów gram jako ‘9’, a Karkonoszach i Apisie raczej występowałem na skrzydle, stąd też większa liczba bramek. Nigdy nie zakładałem ile chcę mieć goli na koniec sezonu i teraz też tego nie robię. Staram się w każdym meczu wypaść jak najlepiej i najważniejszy jest wynik zespołu. Bramki to tylko dodatek.

To na koniec powiedz coś o przyszłości. Wiążesz ją z Łużycami?
– Póki co nie, mam sprecyzowanych planów związanych z piłką. Na razie skupiam się na tym żeby zająć jak najlepszą pozycję z Łużycami oraz żeby dojść jak najdalej z kadrą Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej.

Dziękuję za rozmowę.

fot. Łużyce Lubań

p4p football

redakcja@p4p.football
Subscribe
Notify of
guest
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments

Inni kibice interesują się

Redaktor Dawid poleca

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x