Kobieta też może! Z Sylwią Urszulak o życiu w męskim świecie.

Niemal całą zimę poświęciliśmy na rozmowy z piłkarzami, trenerami i działaczami, ale brakowało kogoś z rodziny sędziowskiej. Wybór padł na Sylwię Urszulak, która z chorągiewką biega od blisko trzech lat, a w rozmowie z naszym portalem opowiedziała nieco więcej o początkach, zdziwieniu jakie wywoływał widok kobiety w roli sędziego czy różnicach w prowadzeniu spotkań męskiej i żeńskiej piłki.

Kobieta w roli sędziego nie jest częstym widokiem na meczach mężczyzn, ale Tobie leci trzeci rok z gwizdkiem. Jak się odnajdujesz w tych realiach?
– Dokładnie we wrześniu minie trzeci rok odkąd sędziuję. Pierwszy spędziłam w Jeleniej Górze, a następnie przeniosłam się do KS Legnica. Na początku nie było łatwo, zwłaszcza, że zdecydowaną większość stanowili mężczyźni, dlatego  często spotykałam się z zaskoczeniem ze strony zawodników, trenerów czy kibiców, że sędziuje kobieta. Staram się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej, by udowodnić, że kobieta też może to robić z podobnym efektem jak mężczyzna.

Ale trend jest chyba rosnący? Takie przypadki jak choćby Stephanie Frappart, która miała okazję prowadzić mecz Mundialu powinny działać jak magnes.
– Zdecydowanie. Coraz częściej na kurs sędziowski przychodzą kobiety, które chcą spróbować swoich sił z gwizdkiem. Jest to możliwość zebrania nowych doświadczeń oraz poznania wielu ludzi, którzy dzięki swojej ciężkiej pracy osiągnęli sukces. Prowadzenie Mundialu to wyjątkowe osiągnięcie, zwłaszcza dla kobiety, bowiem ten najważniejszy piłkarski turniej dotychczas prowadzili tylko mężczyźni.

Powiedz skąd w ogóle wziął się u Ciebie pomysł na sędziowanie?
W sumie to wyszło na spontanie. Kiedy byłam dzieckiem uwielbiałam grać w piłkę z kolegami, dlatego gdy będąc na studiach zobaczyłam informację o kursie sędziowskim, to postanowiłam spróbować swoich sił. Jak już mówiłam, początki nie były łatwe, zwłaszcza dla kogoś, kto nigdy nie grał w klubie. Mogłam jednak liczyć na kolegów, którzy dzielili się swoim doświadczeniem. I co najważniejsze- dla mnie to świetna forma aktywnego spędzania czasu.

W Polsce najbardziej znaną kobietą z gwizdkiem jest chyba Karolina Bojar- Stefańska. Słusznie?
– W Polsce jest wiele innych znanych kobiet z gwizdkiem, między innymi Paulina Baranowska. Jeśli chodzi o Karolinę Bojar- Stefanską to uważam, że dzięki niej w ciągu ostatnich kilku lat ludzie przywykli do obecności kobiet na boiskach i nie budzimy już takiego zdziwienia.

Niedawno w sieci pojawił się materiał z meczu, gdy była ‘na podsłuchu’ i nie został odebrany najlepiej. Jak ocenisz jej zarządzanie meczem i interakcję z zawodnikami?
– Prawdę mówiąc obejrzałam tylko urywek, ale jeśli chodzi o zarządzenie tym meczem i interakcję, niestety widać, że było to trudne spotkanie do prowadzenia. Każda decyzja była kwestionowana przez zawodników czy trenerów. Starała się panować nad sytuacją mimo, że była napięta. Myślę, że Karolina Bojar- Stefańska jak i cały zespół wyciągną z tego meczu wnioski. Jak wspomniałam na początku, całego materiału nie oglądałam, dlatego też nie chcę zbyt wiele mówić. Ale sama miałam do czynienia z podobnymi sytuacjami. Trudno zachować spokój, gdy z każdej strony docierają do ciebie ataki ze strony na przykład zawodników.

W takich sytuacjach zawodnicy próbują Ci pokazać, że jako faceci lepiej znają się na piłce?
– Bywając na meczach B czy A-klasy zdarzają się takie sytuacje, choć często się zaskakują, bo racja jest po mojej stronie. W niższych ligach atmosfera meczu czasami jest już od początku napięta, dlatego kibice czy zawodnicy starają się wyładować swoją złość na zespole sędziowskim. Będąc kobietą mam często do czynienia z takimi sytuacjami, jednak mimo krótkiego stażu staram się od tego odciąć i skupić na meczu, a później  analizie wraz zespołem. Wiadomo, każdemu zdarzają się wpadki, nikt nie jest bezbłędny, ale nabieram doświadczenia i chcę być coraz lepsza. A najczęściej niezadowoleni są ci, co przegrywają.

Wspomniałaś o zawodnikach, ale jak jest z kibicami?
– Niestety zdarzają się sytuacje, w których kibice niezadowoleni z decyzji sędziego głównego wylewają swoją złość na asystentów. Często pełnię rolę arbitra liniowego i zdarza mi się być osobą, która obrywa, bo jest najbliżej. Najbardziej zdziwiła mnie sytuacja, gdy podczas jednego ze spotkań nieprzyjemne komentarze wypowiadały kobiety. Staramy się jednak reagować na takie zachowania, bo chyba nikt nie chce być obrażany. Zdarzają się również miłe sytuacje, gdzie od początku meczu jest spokój czy na końcu ktoś doceni twoją pracę i takie momenty przede wszystkim chcę wspominać.

Sędziujesz też mecze kobiet. Z perspektywy Twojej roboty są duże różnice?
– Porównując mecze niższych lig mężczyzn do spotkań I czy II ligi kobiet dostrzegam kilka różnic. Moim zdaniem kobiety chcą grać do końca, skoncentrowane są na grze, natomiast u mężczyzn widzę więcej dyskusji. Natomiast jeśli chodzi o grę, to jest na równym poziomie. Kobiety udowadniają, że potrafią grać w piłkę nożną i walczyć o swoje.

Czyli to mężczyźni więcej narzekają, komentują i symuluja? W których meczach Ty czujesz się lepiej?
– Biorąc pod uwagę mecze, które miałam okazję sędziować, to częściej dyskutować lubili mężczyźni. Natomiast jeśli chodzi o mecze, w których czuję się lepiej to na razie ciężko ocenić. Asystentką w rozgrywkach kobiet jestem od sierpnia ubiegłego roku i nie mam zbyt wielu spotkań, by to obiektywnie porównać.

Nie masz zbyt długiego stażu w roli sędziego, ale masz już sukcesy. Ten największy to rola asystenta w I lidze kobiet?
– Na ten moment tak. To był mój debiut na tym poziomie rozrywkowym oraz największy sukces jak do tej pory, z czego jestem bardzo zadowolona. Nie chciałabym się na tym zatrzymywać, tylko realizować kolejne cele związane z sędziowaniem.

To co masz w sferze marzeń?
– Jeśli chodzi o szczebel centralny, to oczywiście ekstraliga. Natomiast jeśli chodzi o podokręg, to awans wyżej.

Przepisy zmieniają się dość często, a my jesteśmy u progu startu A-klasy. Będą jakieś nowości w rundzie wiosennej?
– Chociaż przepisy lubią się zmieniać, to teraz nie będzie nowinek. W rundzie jesiennej istotnymi zmianami była przede wszystkim rozmyślność zagrania przy spalonym, zdobycie bramki w sytuacji, gdy na boisku znajduje się dodatkowa osoba czy zarządzenie czasem gry. Ale czy to  nowości? Tak bym nie powiedziała.

A w Twoim przypadku? Szykują się jakieś zmiany?
– Do tej pory skupiałam się bardziej na roli asystentki, jednak w rundzie jesiennej miałam też okazję sprawdzić się jako arbiter główny. W tej mojej przygodzie z gwizdkiem były przerwy, dlatego wcześniej taka okazja się nie przydarzyła. Zmiany będą zależeć od tego jak sobie poradzę w pierwszych meczach, bo do prowadzenia zawodów trzeba dużo pewności siebie. Zwłaszcza kobiecie.

To na koniec powiedz nam czego, oprócz zdrowia, bo to oczywiste, można życzyć sędziemu?
– Oprócz zdrowia przede wszystkim trafnych decyzji na boisku oraz awansów coraz wyżej!

W takim razie tego Ci życzę i dziękuję za rozmowę!
– Dziękuję i na koniec chciałabym zachęcić kobiety do spróbowania swoich sił z gwizdkiem czy chorągiewką. Jak widać my również możemy to robić!

fot. RaJu Photography

p4p football

redakcja@p4p.football
Subscribe
Notify of
guest
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments

Inni kibice interesują się

Redaktor Dawid poleca

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x