G. Borowy: „Nie możemy się równać do Woliborza, Sułowa czy rezerw Miedzi”.

Polonia-Stal Świdnica dobija do końca intensywnego i burzliwego okresu przygotowawczego. O jego szczegóły, a także kilka innych ważnych tematów związanych z klubem wypytaliśmy trenera Grzegorza Borowego.

Świdniczanie na półmetku zajmują dziewiąte miejsce, ale nie oznacza to spokojnej wiosny. Różnice punktowe są minimalne, a Polonia- Stal przechodzi niezaplanowaną metamorfozę, ponieważ zespół opuściło sześciu zawodników. Przed Grzegorzem Borowym misja załatania dziur i utrzymania w lidze, bo jak sam mówi – to jest nadrzędny cel dla jego klubu.

Można powiedzieć, że wpadł Pan na chwilę, a został na dłużej. Miało być tymczasowe zastępstwo za trenera Pedryca, tymczasem leci Panu czwarty sezon w Polonii.
– Z tego co pamiętam nie było powiedziane, że to chwilowa zmiana. Może klub chciał się lekko zabezpieczyć. Ja robiłem swoje, już od dłuższego czasu szykowałem się do pracy jako samodzielny trener. Pełniłem w tamtym czasie funkcję asystenta, spadek był już przesądzony, więc było to naturalne. Zdobyliśmy wtedy osiem punktów w ostatnich kolejkach. Może to małe pocieszenie, ale nie skończyliśmy ligi na ostatnim miejscu, a ja jestem do dziś. Czas leci szybko i tak jak Pan wspomina to już czwarty sezon, z czego bardzo się cieszę.

Ten sezon jest oczywiście trudniejszy od poprzedniego, ale proszę powiedzieć czy to dziewiąte miejsce oddaje potencjał Polonii-Stali?
– Zarówno ten jaki i poprzedni sezon to bardzo trudny czas. Można powiedzieć, że nie ma kiedy się nudzić. Trzeba od początku walczyć o swoje, jest sporo presji z tym związanej, ale taki jest sport. Dziewiąte miejsce nigdy nas nie zadowoli, ale mam też z tyłu głowy, że nie możemy się na dłuższym dystansie porównywać do Woliborza, Sułowa czy rezerw Miedzi. To są inne cele, inny jest zakres finansowy, inny potencjał ludzki. My chcemy odnaleźć się w tej czwartoligowej potyczce, skupiamy się na mniejszych celach i na tą chwilę jesteśmy w miarę usatysfakcjonowani.

Jakie to mniejsze cele?
– Mniejsze cele, czyli spokojne ominięcie baraży i jak najszybsze zapewnienie utrzymania żeby móc wprowadzać jak najwięcej młodzieży.

Jesienią byliście zespołem nieobliczalnym. Z jednej strony potrafiliście pokonać Moto-Jelcza, trochę szczęśliwie ograć Miedź, ale stracić punkty z BKS-em czy Prochowiczanką, czyli ekipami niżej notowanymi. Skąd te wahania?
– W poprzedniej rundzie mieliśmy czas z problemami i okresy, gdzie poprzez pracę broniliśmy się wynikami. Tak jak Pan wspomina potrafiliśmy wygrać z Oławą, Miedzią czy Lubaniem, a także zremisowaliśmy ze Żmigrodem. W tych meczach szukaliśmy sposobu na zdobycie punktów i to się udawało. Przychodziły zaś mecze z BKS-em, Księginicami lub Prochowicami i było odmiennie. Jasne, że jako trener wybrałbym stabilizację, ale w piłce każde spotkanie ma swoją historię, nie zawsze na wszystko mamy wpływ i boiskowe wydarzenia potrafią wszystkich zaskakiwać.

W Pańskim zespole dużo szans dostawała młodzież. Tą drogą chcecie iść czy taka polityka była wymuszona?
– Musimy sobie zadać pytanie. Jeśli nie jesteśmy zainteresowani grą o awans, szkolenie w klubie mamy na satysfakcjonującym poziomie, a realia rynkowe nas do tego poniekąd zmuszają, to czy taka droga nie jest najrozsądniejsza? Często nawet kosztem wyniku. W moim mniemaniu czwarto i trzecioligowy poziom to idealne miejsce żeby tych młokosów ogrywać, dawać im szansę popełniać błędy, a później cieszyć się tym, że w danym meczu ligowym ponad połowa składu to wychowankowie.

W historii Polonii było kilku ciekawych wychowanków jak Janusz Gol czy Arkadiusz Piech. Widzi Pan w obecnej kadrze kogoś, kto mógłby podążyć ich drogą?
– Wie Pan co, to już kolejne lata jak wspominamy nazwiska Arka i Janka, a ja pójdę w inną stronę. Najwyższy czas żeby  ktoś ze Świdnicy dołączył do tych wyżej wymienionych piłkarzy. Na tą chwilę mamy Igora Ratajczaka i Emila Migasa z rocznika 2005 regularnie występujących w czwartoligowych rozgrywkach. Później są Hubert Lipiński, Eryk Korab i Piotr Widła z 2006, którzy dostawali minuty, a od zimy dołączają do nas chłopaki z 2007 i 2008. Bacznie im się przyglądam, nie tylko w treningach, ale również w meczach młodzieżowych i myślę, że przy odpowiednim prowadzeniu, postawieniu na piłkę, któryś z nich może wybić się na szczebel centralny.

Temat transferu Piecha ostatnio kilka razy powracał. Było coś na rzeczy?
– Znam Arka i jako trener cieszyłem się, że w treningu będę miał “swojego chłopaka”, który coś w piłce osiągnął. Cieszyłem się, że młodzi chłopcy mogli z bliska oglądać umiejętności i zaangażowanie Piecha w treningu. W kwestii transferu były jakieś mniejsze rozmowy, ale nigdy do konkretów nie doszło.

Piecha nie będzie, ale nasi wysłannicy mówili, że Polonia z meczu ligowego i z ostatniego sparingu, to dwie zupełnie inne drużyny, więc w kwestii transferów coś się dzieje.
– Wysłannicy mają dobre informacje. Musieliśmy sobie radzić z sytuacją, w której kilku zawodników poinformowało mnie, że w nowym roku nie wznowi treningów. Michał Orzechowski zamierzał wyjechać do Łodzi, Kajetan Frankowski zmienił adres zamieszkania z Wrocławia na Polkowice, Andrii Kozachenko zawiesił buty, a Damian Chajewski, Sławek Orzech i Adam Niedźwiedzki postanowili zmienić barwy klubowe. Znowu kosztowało mnie to sporo pracy, ale znaleźliśmy zastępców. Jak to wyjdzie wynikowo i jakościowo, zweryfikuje już liga.

Jakieś konkrety?
– Bardzo bym chciał, ale trwają negocjacje i nie wypada. Myślę, że pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego wszystko będzie jasne. Na pewno chcemy uzupełnić straty jeden do jednego, więc wiosną w kadrze Polonii- Stali powinno być 5-6 nowych zawodników.

Świdnica ma niezłe zaplecze. Ponad 50 tysięcy mieszkańców, dobra infrastruktura, akademia. To wystarczy by w przyszłości walczyć o III ligę? Są w ogóle w klubie takie plany?
Ja wiem, że jeszcze nie wszystkie drużyny z naszego szczebla mogą w zimie korzystać ze swojej sztucznej murawy, ale proszę zrozumieć. Przez te lata odnoszę wrażenie, że świdnickie zaplecze stoi w miejscu bądź się cofa, a inne infrastruktury idą do przodu. Więc pewne inwestycje muszą zostać poczynione. A co do trzeciej ligi – tak jak powiedziałem wcześniej, na tą chwilę, w dłuższym okresie nie jesteśmy w stanie rywalizować z pierwszą piątką w naszej lidze. Ci zawodnicy, którzy choćby w Świdnicy zagrają dobrą rundę są od razu kuszeni przez zespoły wyżej sytuowane. Realnie patrząc, bez dużych pieniędzy nie włączysz się do walki o awans, a co dopiero mówić o spokojnym bycie lige wyżej.

Zimą postawił Pan na granie. Będziecie chyba rekordzistą IV ligi jeśli idzie o rozegrane sparingi.
– Wszystko było zaplanowane. Wiedząc, że będę potrzebował czasu na poszukiwanie nowych twarzy pierwsze sparingi poświęciłem właśnie na to. Przewijało się sporo testowanych zawodników i mogliśmy coś wybrać. Później przyszły mecze z zespołami z wyższej ligi, gdzie weryfikowaliśmy nasze wybory, a teraz kładąc nacisk na przeciążenie i rozegranie mniej więcej tej samej ilości minut przez wszystkich zawodników, gramy systemem środa- sobota. Czy to jest rekord? Mamy może o jedną grę kontrolną więcej niż spora ilość rywali.

Jak Pan oceni okres przygotowawczy? Wszystko przebiega zgodnie z planem?
– Plany są od planowania, a z realizacją bywa różnie. Choć muszę powiedzieć, że oprócz dwóch kontuzji na początku przygotowań, to na razie dolegliwości nas omijają i oby tak pozostało. Chłopaki wykonali sporo ciężkiej pracy, trenowaliśmy z reguły cztery razy w tygodniu. Ciekawe gry kontrolne i zajęcia z trenerem motorycznym na siłowni. To musi przynieść skutek.

Czego możemy spodziewać się po Polonii wiosną? I czego Pan oczekuje od zespołu?
– Oczekuję fajnej, widowiskowej gry, ale czasami również pragmatycznej. Spokojnego utrzymania, powalczenia o coś więcej niż dziewiąte miejsce. Życzę sobie, żeby kolejni młodzi chłopcy dostawali minuty i je wykorzystywali. A poza ligą chciałbym powtórzyć zeszłoroczną przygodę pucharową.

Runda rewanżowa zapowiada się naprawdę interesująco. Na koniec proszę powiedzieć kogo Grzegorz Borowy widzi w roli mistrza?
– Nie będę oryginalny i zostanę przy swoim zdaniu, że mecze pomiędzy zainteresowanymi drużynami będą decydujące. Myślę, że trzy zespoły mają duże atuty i między nimi rozstrzygnie się walka. Wolibórz ma atut w postaci przewagi punktowej, na którą zapracował jesienią, Miedź ma olbrzymi atut własnego boiska na wiosnę, a Sułów ma jakość i świeże spojrzenie, które widać w meczach kontrolnych. To będzie emocjonująca wiosna na czwartoligowych boiskach!

Dziękuję za rozmowę.

fot. poloniastal.swidnica.pl

p4p football

redakcja@p4p.football
Subscribe
Notify of
guest
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments

Inni kibice interesują się

Redaktor Dawid poleca

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x